Żart i polska prezydencja

Posted on 19/07/2011

6


W winnej blogosferze wrzało ostatnio z powodu niefortunnej opinii na temat polskiego wina pewnego ministra. Wypowiedzi na temat roboczo nazwanej „afery” dot. wina były pełne emocji, a ci, którzy wypowiadali się pozytywnie o polskim winie i możliwości postawienia polskich but. wina na stołach notabli, często zostawali uznani za patriotów! Ja sama dyskutując jednym z for winnych po wypowiedziach rozmówców poczułam, że szybko zostałam przydzielona do grupy patriotów! A kto to taki ten patriota? Szybkie klik klik i oto w wikipedii pojawia się:
Patriotyzm (łac. patria,-ae = ojczyzna, gr. patriates) – postawa szacunku, umiłowania i oddania własnej ojczyźnie oraz chęć ponoszenia za nią ofiar; pełna gotowość do jej obrony, w każdej chwili. Charakteryzuje się też przedkładaniem celów ważnych dla ojczyzny nad osobiste, a często także gotowością do poświęcenia dla niej własnego zdrowia lub życia oraz pracy dla jej dobra. Patriotyzm to również umiłowanie i pielęgnowanie narodowej tradycji, kultury czy języka.

Hmm…  ja jakoś nie wpisuję się w tę definicję (choć może z językiem polskim  – jestem w gotowości, ale może nie pełnej), ale zdaje się, że Minister Spraw Zagranicznych z pewnością nie chciał ponieść ofiar za polskie wino (to nie ta chwila, może kiedyś, bo na razie to nie), osobiście to woli dziczyznę popijać Węgrzynem (i tu właśnie element tradycji się wkrada – przecież Polak Węgrzyn dwa bratanki i nie od jutra polskie jadło popija się Węgrzynami), a zdrowie – no cóż trzeba o nie dbać i nie truć się czymś, co nie ma tradycji i raczkuje dopiero… ech.
Jak to jest w takim razie z tym patriotyzmem i polskim winem? Otóż zdaje się, że nie chodzi w stu procentach o to, by to właśnie za wszelką cenę lać polskie wino podczas prezydencji EU, lecz o zdecydowanie dyplomatyczną, kulturalną, na poziomie europejskim wypowiedź MSW w sprawie „jakości” polskiego wina – a takiej brakowało. Polskie wino jest be – i to jest informacja na wagę złota dla winopijców, winiarzy i Europy. Na szczęście wino to nie jest dostępne w sprzedaży (i tu fanfary dla rządu za skuteczne blokowanie możliwości sprzedaży swych produktów przez winiarzy)!
Absurd goni absurd. Właściwie to nie miałam w cale zamiaru wypowiadać się o tzw. aferze, ale po przeczytaniu jednej książki właśnie pewien smutny dystans i absurdy wydały mi się niewesołe,  podobnie jak  wypowiedź  Ministra Sikorskiego.  Książki, jak się okazało po dotarciu do jednego kulminacyjnego momentu, którą czytałam jakieś 15 lat temu! Mgliste wspomnienia. 
„Żart” Milana Kundery jest debiutem, w dużej mierze autobiograficznym.  Kawał „popełniony” przez bohatera zmienia diametralnie jego życie. Kawał to dosyć mocne słowo, bowiem rzeczywiście chodzi o krótki pisemny  niepozorny żart. W tym tkwi paradoks konsekwencji, jakie ów żart wywołał. Paradoks systemu. Mam wrażenie, że czytam o długim skowyczącym NIE dla społeczeństwa i formom represji państwa, z drugiej strony pragnienie bycia z ludźmi… bycia w nurcie w podszyte sentymentem idei, a nie ideologii.  Ale gdzieś jest moment poddania się? Nie, nie ma. Rezygnacja przychodzi powoli i z czasem ociężale przytłacza. 
 „Nic nie zbliża ludzi szybciej (choć często pozornie tylko i fałszywie) niż smutne, melancholijne zrozumienie; ta atmosfera spokojnej wspólnoty, która usypia wszelkie obawy i hamulce (…)”  (str.52)
Nie odczytuję zgody na bieg zdarzeń, który przydarza sie bohaterowi, lecz zgodę na swoje usposobienie, na zdrowe, ciągłe zdystansowanie wobec tych nieprzychylnych zdarzeń i pewnego rodzaju szczerość w opisie relacji między ludźmi. Tego rodzaju szczerości brakuje mi u Sartre’a, a zbyt wyidalizowana jest u Camus.
„Niektórzy ludzie  twierdzą, że kochają ludzkość, a inni słusznie się zastrzegają, że kochać można w liczbie pojedynczej, to znaczy poszczególne osoby; zgadzam się z tym i dodaję, że odnosi się to zarówno do miłości, jak i do nienawiści.” (str. 200)

„Żart”
Milan Kundera
1967
PIW 1970
 Jednym z tłumaczy Kundery z języka francuskiego jest Marek Bieńczyk.
Posted in: Kundera, wina polskie