Jestem coraz bardziej krytyczna, ale od głoszenia krzykliwych krytycznych sądów dotąd się powstrzymywałam. Przelała się dla mnie jednak miarka – jak w dziwnym kieliszku do wina, którego nazywam „polskim degustacyjnym”. Taki kieliszek to przeważnie coś małego, w którym 100 ml prawie przelewa się, nie mówiąc o próbie „szarmancko” zamieszania nim w wiadomym celu. Nie o tym jednak ma traktować post.
Całkiem niedawno w nieuroczym, przeludnionym turystycznie miejscu odbył się konkurs win Vinoforum, a w plan konkursu zostały wpisane dwa dni degustacji otwartej dla publiki winnej odpłatne jedynie 20 zł. Wyostrzyłam kubki smakowe i pojechałam z myślą spędzenia przyjemnie kilku godzin z winem oraz co najmniej jednego dnia w górach (to drugie na szczęście udało się). Co jednak mnie źle nastroiło, to fatalna organizacja degustacji otwartej, która staje się chyba standardem polskiej „sceny” winnej. Owa zła organizacja, to:
– jeden 5-cio metrowy stolik, na którym bezładnie stały butelki, bez hierarchii medalowej,
– brak informacji, które i jakie etykiety otrzymały nagrody,
– brak informacji, co do dostępności etykiet na polskim rynku,
– jeden stolik spowodował tłok uniemożliwiający wręcz „dopchanie się” do butelek,
– brak stolików, przy których można by przystanąć, postawić kieliszek i spokojnie sporządzić notatki,
– po 2 godzinach brak niektórych win do degustacji,
– i co zupełnie nie do przyjęcia – jeden pojemnik do spluwania dla wszystkich chcących degustować.
I w kontekście potocznie zwanej spluwaczki naszła mnie pierwsza smutna konstatacja – istnieje dziwne przeświadczenie, że Polacy degustując wino, nie zamierzają je wypluwać. Cóż mówiąc bardziej bez ogródek – Polacy, w dodatku, jeśli płacą za degustację, zamierzają się po prostu dobrze napić. Jednak w ferworze mojej walki o próbki degustacyjne, zauważyłam, że problem spluwaczki dotyczył znacznej większości osób!
![]() |
| Degustacja zorganizowana przez importera Dom Wina – Wiosenny Salon Win -Kraków 2011 |
Podobne odczucia miałam (zresztą nie tylko ja) na degustacji organizowanej na wiosnę przez Dom Wina: do braku kieliszków degustacyjnych, spluwaczek i niektórych win po dwóch godzinach doszedł hałas i by porozmawiać z winiarzami, trzeba było się przekrzykiwać, przepychać… spasowałam po 50 winach. Tłumy ludzi podgrzewały atmosferę, nie mogłam złapać tchu. Dziękuję za takie degustacje i dokładam swoje NIE do równie głośnego NIE przyjaciół „dyskusyjnego kieliszka”.
Druga konstatacja – dotyczy przedziwnego sformułowania – kultury picia wina. Co to takiego? Kultura picia? Wielu importerów win na nią się powołuje, że dla nich jest ważna, że chcą wnieść coś w nią, że chcą o nią dbać, itd. Znalazłam też w necie informację, że kultura picia wina w Polsce rozwija się…
Miałam nie linkować, ale wywiad z Krzysztofem Janiszewskim (Złoto Hiszpanii) mnie „zastanowił”. Markowe wina, niekupowanie w marketach, niekierowanie się wyglądem etykiety, wino z kartonu nie może być dobre, bo jest tanie. Fenomenalne przymioty kultury picia wina w Polsce. Może termin ‚kultura’ jest zbyt szerokim i chybionym określeniem?

Anonymous
26/07/2011
ojtam, ojtam, czego buczysz?nic się nie stało, polacy, nic się nie stało! i wszyscy razem! nic się nie stalo! Nowy hymn RP?bez urazy:)P.S.Pani Frau: człowiek pochodzi od małpy gamonie!!!Maślana: To już nie nasza wina…
Maciek Gontarz
27/07/2011
święte słowa, dobrze ujęte! bravo!jednocześnie – bajecznie długą i ciekawą dyskusję akademickę uznaję za rozpoczętą:]może już czas by się towarzystwo piszące tu i tam spotkało i porozmawiało by "coś" zmienić, nacisnąć "tu" a może nawet i "tam"…?
Borysa Łasko
28/07/2011
@oj tam, oj tam – czy Ty nie jesteś przypadkiem bezgranicznym pasjonatem Amarone?@Maciek Gontarz: gdybym była jedyna z pretensją do braków na degustacji, to prawdopodobnie swoje żale zostawiłabym dla siebie, ale głosów zdegustowania na degustacji było wiele:(O potrzebie "podwojenia sił" była już mowa na liście mailngowej ww, w sprawie przynoszenia własnych butelek do restauracji… może jednak zebrać siły:)
Maciek Gontarz
28/07/2011
@Borysa – ja powoli tracę nadzieję i odechciewa mi się robienia czegokolwiek, bo opór jest straszny…;(
Anonymous
28/07/2011
Maciek, przestań narzekać. Po prostu róbcie swoje. To kiedyś zaprocentuje. Ja już bębnię ponad dwadzieścia lat i widze wyraźne oznaki poprawy. Jeszcze pięć lat temu nie było żadnego bloga o winach, a ich ceny były kosmiczne. Teraz coraz częściej są podobne jak we Francji czy innej Hiszpanii. Kultura degustacji też będzie ewoluować. Spoko. z perspektywy kilkunastu lat zrobiliśmy ogromny postęp. Będzie tylko lepiej, nawet jesli nie odczują tego pojedynczy importerzy.ściskam serdecznieJongleur
Maciek Gontarz
29/07/2011
@jongleur – muszę przyznać, że zaraziłeś mnie niepoprawnym optymizmem 😀 THX!:]
Anonymous
07/08/2011
@Boryska – białe wytrawne martini z lodem i der grapefruchtem oraz starka to moje punkty gie:)
Borysa Łasko
08/08/2011
alkoholowy punkt gie? 🙂 poprawny optymizm? 🙂
Anonymous
08/08/2011
Jak najpoprawniejszy, wręcz zalecany w niektórych przypadkach;)
Radek
18/10/2011
Ciekaw jestem ile z tych osób "degustowało" , a ile "się lansowało".Podczas pewnych targów w jednym z pawilonów miała miejsce prezentacja firmy, która promowała nowy trunek i nie mogłem wyjść z podziwu ile osób wracało na powtórna "degustację" chwiejnym krokiem :).Pewnych rzeczy trzeba uczyć i wszystkie opcje edukacji są dobre… http://traveleros.pl/index.php/rozkosze-podniebienia/45-kuchnia-i-wino-dobor-win-do-potraw-degustacja-wina-wino-jako-hobby.html… jeśli odnoszą właściwy skutek.Życzę sukcesów i pozdrawiamRadek