Kultura picia wina? (O Vinoforum i degustacjach)

Posted on 24/07/2011

10


      Jestem coraz bardziej krytyczna, ale od głoszenia krzykliwych krytycznych sądów dotąd się powstrzymywałam. Przelała się dla mnie jednak miarka – jak w dziwnym kieliszku do wina, którego nazywam „polskim degustacyjnym”. Taki kieliszek to przeważnie coś małego, w którym 100 ml  prawie przelewa się, nie mówiąc o próbie „szarmancko” zamieszania nim w wiadomym celu. Nie o tym jednak ma traktować post.
      
      Całkiem niedawno w nieuroczym, przeludnionym turystycznie miejscu odbył się konkurs win Vinoforum, a w plan konkursu zostały wpisane dwa dni degustacji otwartej dla publiki winnej odpłatne jedynie 20 zł. Wyostrzyłam kubki smakowe i pojechałam z myślą spędzenia przyjemnie kilku godzin z winem oraz co najmniej jednego dnia w górach (to drugie na szczęście udało się).  Co jednak mnie źle nastroiło, to fatalna organizacja degustacji otwartej, która staje się chyba standardem polskiej „sceny” winnej. Owa zła organizacja, to:
– jeden 5-cio metrowy stolik, na którym bezładnie stały butelki, bez hierarchii medalowej,
– brak informacji, które i jakie etykiety otrzymały nagrody,
– brak informacji, co do dostępności etykiet na polskim rynku,
– jeden stolik spowodował tłok uniemożliwiający wręcz „dopchanie się” do butelek,
– brak stolików, przy których można by przystanąć, postawić kieliszek i spokojnie sporządzić notatki,
– po 2 godzinach brak niektórych win do degustacji,
– i co zupełnie nie do przyjęcia – jeden pojemnik do spluwania dla wszystkich chcących degustować.
I w kontekście potocznie zwanej spluwaczki naszła mnie pierwsza smutna konstatacja – istnieje dziwne przeświadczenie, że Polacy degustując wino, nie zamierzają je wypluwać. Cóż mówiąc bardziej bez ogródek – Polacy, w dodatku, jeśli płacą za degustację, zamierzają się po prostu dobrze napić. Jednak w ferworze mojej walki o próbki degustacyjne, zauważyłam, że problem spluwaczki dotyczył znacznej większości osób!
Degustacja zorganizowana przez importera Dom Wina – Wiosenny Salon Win -Kraków 2011
  
    Podobne odczucia miałam (zresztą nie tylko ja) na degustacji organizowanej na wiosnę przez Dom Wina: do braku kieliszków degustacyjnych, spluwaczek i niektórych win po dwóch godzinach doszedł hałas i by porozmawiać z winiarzami, trzeba było się przekrzykiwać, przepychać… spasowałam po 50 winach. Tłumy ludzi podgrzewały atmosferę, nie mogłam złapać tchu. Dziękuję za takie degustacje i dokładam swoje NIE do równie głośnego NIE przyjaciół  „dyskusyjnego kieliszka”.
       Druga konstatacja –  dotyczy przedziwnego sformułowania – kultury picia wina. Co to takiego? Kultura picia? Wielu importerów win na nią się powołuje, że dla nich jest ważna, że chcą wnieść coś w nią, że chcą o nią dbać, itd. Znalazłam też w necie informację, że kultura picia wina w Polsce rozwija się…
Miałam nie linkować, ale wywiad z Krzysztofem Janiszewskim (Złoto Hiszpanii) mnie „zastanowił”. Markowe wina, niekupowanie w marketach, niekierowanie się wyglądem etykiety, wino z kartonu nie może być dobre, bo jest tanie. Fenomenalne przymioty kultury picia wina w Polsce. Może termin  ‚kultura’ jest zbyt szerokim  i chybionym określeniem?